„W życiu pewne są tylko dwie rzeczy: śmierć i podatki” powiedział Benjamin Franklin. Co do śmierci raczej wszyscy są zgodni, co do podatków zdania są podzielone. Benjamin Franklin, uczony i polityk amerykański żył w osiemnastym wieku zeszłego stulecia i trudno odmówić jego tezie trafności nawet w dzisiejszych czasach. Pozostaje ona nadal aktualna, choć sądzę, że można by ją uzupełnić. Otóż jest jeszcze jedna rzecz nieuchronna w dzisiejszym świecie: jest nią stres.
I niezależnie od tego, czy to podatki spędzają nam sen z powiek czy też inne rzeczy, na obrzeżach naszej percepcji, gdzieś z tyłu głowy wiszą nad nami myśli, powodujące napięcie. Jest mnóstwo spraw, o które się martwimy, które budzą nasze obawy. Traktujemy je czasem, jak przysłowiowy miecz Demoklesa. Na szczęście wbrew naszym oczekiwaniom, dziewięćdziesiąt procent rzeczy, o które się martwimy w ogóle się nie zdarza.
Ale po kolei. Do myśli, przekonań prowadzących do stresu należą np. „Muszę zadowolić wszystkich” „Nigdy nie mogę popełnić błędu” czy „Muszę intensywnie działać”.
Niełatwo jest pozbyć się tego sposobu myślenia, ponieważ świat wokół nam tego nie ułatwia. Na przykład: Jeśli chcesz odnieść sukces powinieneś być profesjonalny w każdym calu i do utraty tchu. Aby przetrwać w świecie biznesu najlepiej być perfekcjonistą, realizującym coraz wyższe targety. Praca, obowiązkowo powinna być Twoją pasją a Ty constans nastawiony na cel. Twoje życie osobiste też powinno być w kolorach tęczy. Wakacje za granicą, dzieci w dobrych szkołach; domy na przedmieściu albo w centrum. Jeśli jesteś singlem obowiązkowo musisz mieć jakieś hobby lub choćby karnet do siłowni. Do dopełnienia obrazu potrzebny jest jeszcze idealny partner, który nas rozumie i dla którego praca również jest pasją.
Uff. Nietrudno w tym z pozoru idealnym świecie zapaść na schizofrenię albo się pogubić, wciąż za czymś goniąc.
Jakiś czas temu prowadziłam szkolenie pt. „Tao sukcesu” dla studentów jednej z prestiżowych polskich uczelni. Zadaliśmy studentom pytanie o kryteria sukcesu: „Po czym poznasz, że odniosłeś/łaś sukces?” oraz:
„Kto ustala kryteria Twojego sukcesu?”
Prawda jest taka, że jeśli sami nie zdefiniujemy, co dla nas znaczy sukces, świat z ochotą podsunie nam gotowe definicje. Definicje, które mogą zbudować nam dobry PR czy markę osobistą, ale niekoniecznie sprawią, że będziemy spełnieni.
Poza tym tak się składa, że sztucznie nakładane kryteria zazwyczaj stają się ciężarem. Bo zamiast poznawać siebie, akceptować swoje wady i cenić zalety, staramy się dopasować do idealnego obrazu, który notabene stworzył ktoś inny.
To wszystko nieuchronnie prowadzi do stresu.
Jak zatem lepiej radzić sobie ze stresem, wynikającym z coraz większych oczekiwań i dużego tempa życia? Niedawno koleżanka powiedziała mi, że ona wszystkim na urodziny czy imieniny życzy zdrowia, choć może to takie oczywiste. „Bo, jak jest zdrowie, to człowiek sobie jakoś z resztą poradzi.” – dodała.
I tu trafiła w sedno.
Odpowiedzią na pytanie, jak radzić sobie ze stresem jest: budować osobowość silną immunologicznie. Badaniami nad osobowością silna immunologicznie zajmuje się psychoneuroimmunologia. Brzmi trochę skomplikowanie, ale jest to kierunek badań
wykazujący zależności pomiędzy procesami psychicznymi, zachowaniem, układem nerwowym i układem immunologicznym. W skrócie, chodzi o to, że to, co myślimy, nasze przekonania, zarówno o sobie, jak i te o otaczającym świecie mają wpływ na nasze zdrowie. Oczywiście w sensie pozytywnym i negatywnym.
Dobra wiadomość jest taka, że dzięki rozwijaniu określonych cech czy zachowań możemy zwiększyć poczucie dobrostanu i wpływać pozytywnie na swoje zdrowie. Henry Dreher, na podstawie przeglądu wielu badań wyselekcjonował cechy, które wiążą się z efektywnymi strategiami radzenia sobie ze stresem. W ten sposób stworzył teorię osobowości silnej immunologicznie.
Oto zalecenia, które warto wziąć pod uwagę, jeśli chcemy być bardziej odporni:
Po pierwsze: zalecana jest wrażliwość na sygnały wewnętrzne, płynące z ciała.
Dreher nazwał ten czynnik, odpowiadający za odporność: ACE faktor Nazwa pochodzi od angielskich słów: attend (zauważyć); connect (połączyć), express ( wyrazić).
Oznacza to, że na czynnik ACE składają się trzy procesy ( etapy):
- zauważyć, oznacza zdolność do słuchania własnego organizmu i sygnałów ciała
- połączyć, czyli zrozumieć te sygnały w kontekście swojego życia ( pracy zawodowej, rodziny, związku i aktualnych zdarzeń życiowych
- wyrazić, czyli dokonać w związku z tymi sygnałami zmian poprzez odpowiednią ekspresję naszych emocji lub działanie mające na celu pozytywną zmianę.
W wolnym tłumaczeniu chodzi o to aby znaleźć połączenie pomiędzy naszym powtarzającym się bólem głowy z określonymi sytuacjami, w których to się dzieje oraz wyrazić to. Jeśli na przykład boli Cię głowa, w dni, kiedy zostajesz po godzinach w pracy, to może warto to zauważyć i coś z tym zrobić, wyrazić, pójść do szefa porozmawiać, poprosić o wsparcie.
Badania amerykańskiego psychologa Gary”ego E. Schwarza wykazały, że czynnik ACE wiąże się z układem odpornościowym i układem krążenia. Okazało się, że ludzie, którzy zauważają sygnały płynące z ciała np. smutek, dyskomfort czy przyjemność mają lepsze parametry immunologiczne i zdrowszy układ krążenia.
Z pierwszym etapem czynnika ACE wiąże się tzw. zdrowa uwaga poświęcana ciału i stanom umysłu.
Świadomość tego, że np. migreny czy bóle kręgosłupa są związane z naszą aktualną sytuacją życiową np. problemami w związku czy zbytnim braniem odpowiedzialności są przejawem drugiego etapu, czyli połączenia.
W trzecim etapie, czyli etapie wyrażania bardzo ważną rolę odgrywa komunikacja i asertywność.
Po drugie: istotną umiejętnością, którą warto pielęgnować jest zdolność do zwierzeń. Otóż umiejętność dzielenia się troskami, przemyśleniami, wątpliwościami z innymi ludźmi może być korzystna dla naszego zdrowia. Szczególnie dotyczy to osób, które doświadczyły najsilniejszych stresorów, takich, jak: katastrofy, wojny, gwałt, przemoc. Naukowo potwierdzono, że traumatyczne zdarzenia rozregulowują oś: podwzgórze-przysadka-nadnercza oraz współczulny układ nerwowy.
Zbadano, że osoby doświadczające zdarzeń traumatycznych mają wyższy wskaźnik zachorowań na wiele chorób zagrażających życiu, w tym chorób układu naczyniowo-sercowego, cukrzycy, chorób przewodu pokarmowego, chorób nowotworowych.
Badacze przedmiotu zapewniają, że dzielenie się opowieścią o traumatycznym wydarzeniu, pomaga ludziom w przepracowaniu bólu i smutku, zrozumieniu i odnalezieniu sensu w stracie. Ma to znaczenie lecznicze ( Zimbardo, Johnsoni Mc Cann 2010). W budowaniu dobrostanu ważną rolę pełni utrzymywanie relacji i wsparcie innych ludzi. Dowiedziono, że pacjenci z większym systemem wsparcia szybciej zdrowieją, żyją dłużej i częściej stosują się do zaleceń lekarzy.
Dobroczynny wpływ na naszą odporność ma również pisanie. Pisanie o swoich uczuciach poprawia m.in. funkcjonowanie układu odpornościowego. Badacze: Pennebaker i Segal dowiedli, ze pisanie przez 15 minut w ciągu 3 dni o ważnych osobistych doświadczeniach przynosi ulgę oraz poprawę stanu zdrowia psychicznego i fizycznego. Osoby, które się zwierzają nie „przeżuwają” swoich doświadczeń i nie rozpamiętują ich w odpowiedzi na stres. Nie trzymajmy więc sekretów, trudnych spraw tylko dla siebie. Dzielmy się, a poczujemy ulgę i będziemy…zdrowsi.
Po trzecie: ważna jest siła charakteru – twardość.
Niezaprzeczalnie funkcję ochronną dla naszego układu odpornościowego pełni cecha osobowości, pozostająca w sferze badań psychologów od 30 lat, a jest nią: siłą charakteru.
Pojęcie siły w tym kontekście obejmuje 3 elementy:
- Poczucie kontroli – gotowość do wpływania na rzeczywistość i przekonanie o własnej sprawczości, umiejętność wpływania na sposób i jakość swojego życia
- Poczucie zaangażowania – aktywne angażowanie się w związki, pracę, twórcze podejmowanie wyzwań
- Poczucie wyzwania – traktowanie stresu jako wyzwania, a porażki jako informacji zwrotnej, proaktywność
Aby sprawdzić, jak siła charakteru wpływa na odporność, przeprowadzono badania na grupie kadry kierowniczej w firmie Illinois Bell Telephone. Badano menedżerów pozostających w stanie permanentnego stresu. W trakcie badań jedna grupa biznesmenów zgłaszała szereg objawów takich, jak: przeziębienie, wysokie ciśnienie, bóle pleców, podczas gdy druga grupa pozostawała w doskonałej formie i nie chorowała. Okazało się, że to, co różniło obie grupy to właśnie siła charakteru.
Po czwarte: dla własnego dobra bądź asertywny: dbanie o swoje potrzeby, wyrażanie własnego zdania, stawianie granic, przyjmowanie pomocy, komplementów i inne aspekty asertywności niewątpliwie mają znaczenie dla naszej odporności, ponieważ wiążą się z wyrażaniem naszych uczuć.
Pionier psychoneuroimmunologii Solomon poprzez swoje liczne badania udowodnił, że ludzie, którzy umieją dochodzić swoich praw, zgłaszać potrzeby i wyrażać uczucia w sposób asertywny, posiadają silniejsze odpowiedzi immunologiczne organizmu.
Po piąte: buduj związki oparte na zaufaniu
Kto z nas nie pragnie mieć pozytywnych, pełnych miłości relacji z ludźmi, relacji opartych na szacunku i zaufaniu?
Zaufanie afiliacyjne, czyli właśnie budowanie takich związków, zostało opisane i zbadane przez psychologa, zajmującego się zagadnieniem motywacji Davida McClellanda. Pewnie widać to gołym okiem, ale badania również potwierdzają, że miłość, zaufanie ma wpływ na nasze zdrowie. I tu ciekawostka: pragnienie i zdolność do miłości mogą być ważniejsze niż to, jak ludzie czują się kochani przez innych (Dreher 1996).
Po szóste: pomagaj, ale zdrowo
Mówiąc o zdrowym pomaganiu mam na myśli angażowanie się w działania na rzecz innych, z jednoczesnym zadbaniem o siebie i swoje interesy.
Badania prowadzone na grupie wolontariuszy dowiodły, że regularne pomaganie w widoczny sposób służy zdrowiu osoby pomagającej. Ukuto nawet taki termin, jak „euforia pomagającego”. Badając 3000 wolontariuszy Luks doszedł do wniosku, że ludzie zaangażowani w pomoc innym osiągają tzw. euforyczną satysfakcję, nie tylko w wymiarze psychicznym i duchowym ale również fizycznym. W grupie badanych 90% stwierdziło, iż wolontariat działał na nich jak antidotum na odczuwany stres, chroniczny ból czy bezsenność.
Jeśli, drogi czytelniku, chciałbyś doświadczyć tego stanu powinieneś:
- pomagać obcym
- mieć z nimi osobisty kontakt
- nie skupiać się wyłącznie na wynikach pomocy
- pomagać regularnie np. co dwa tygodnie a nie sporadycznie.
Jest szansa, że doświadczysz wtedy efektu, podobnego do uczucia doświadczanego po wysiłku fizycznym: spokoju ducha. Wiąże się to z uwalnianiem endorfin, czyli hormonów szczęścia.
Po siódme: angażuj się w różne obszary życia
Zaangażowanie w różne obszary życia, rozwój różnych aspektów osobowości oznacza posiadanie wielu istotnych „Ja”, rozumianych jako aspekty siebie. Osoby ze złożonym „ja” myślą o sobie w wielu kategoriach, np. żona, mąż, pracownik, rodzic, przyjaciel, znajomy, pisarz). Osoby posiadające tę cechę lepiej radzą sobie z dystresem podczas przeżywania straty. Trudne emocje związane z przykrym wydarzeniem nie przesłaniają emocji związanych z innymi aspektami samego siebie, dzięki temu, że aspekty te funkcjonują jako odrębne.
Złożone „ja” działa jak bufor przeciwko depresji oraz pomaga w walce ze źródłem stresu. Dlatego często osoby, które pielęgnują różne aspekty osobowości, łatwiej radzą sobie ze stratą.
Mam nadzieję, że powyższy artykuł będzie dla Państwa inspiracją do budowania osobowości silnej immunologicznie. Ale jak wiadomo sama teoria to za mało, najważniejsza jest praktyka. Dlatego na koniec chciałabym się z Państwem podzielić opowieścią, którą zaczerpnęłam z książki „Magia metafory” Nicka Owena (Wydawnictwo METAmorfoza 2011.):
„Podczas ważnego turnieju golfowego, wspaniały golfista Gary Player utknął w piasku. Potrzebny tu był szczególnie trudny strzał. Przećwiczył go w myślach kilka razy i skoncentrował się z całych sił. Kij delikatnym całusem dotknął piłeczki. Z fontanną piasku piłeczka poleciała w niebo, na moment zawisła w powietrzu, spadła, dwa razy podskoczyła i spoczęła pół metra od dołka. Kiedy gracz szedł w stronę zielonego pola, jeden z widzów zawołał z tłumu:
-Hej, Gary, to był naprawdę szczęśliwy traf.
Gary Player zatrzymał się i zwrócił ku temu mężczyźnie –
Pewnie ma Pan rację – powiedział –
Ale, wie Pan, śmieszna sprawa: im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia.”
Beata Stępniak-Furkałowska